niedziela, 18 grudnia 2016

Pusto i nic

Zbyt szybko zachłysnęłam się świeżością wdychanego powietrza. Myślałam, że już uwolniłam się od wiążących strachu, smutku, od depresji i napadów paniki.
Przeliczyłam się. Ogłosiłam triumf o wiele za wcześnie, zbyt pochopnie, zupełnie nie przyjmując do siebie możliwości kolejnej fali pogorszenia. Ale regres nadszedł, znalazł mnie w końcu i dopadł, bo tak właśnie działa. Nieprzewidywanie. Nagle.
Po prostu zawsze wraca.

Tym razem jest inaczej, poza smętnością egzystencji, dominującym uczuciem jest... nic. Właśnie nic. Zupełna emocjonalna pustka. Brak motywacji. Brak chęci.
Nic nie przynosi mi szczęścia, odczuwam jedynie chwilowe przypływy krótkiej ulgi, jednak nie na tyle silne, aby chciałoby mi się wyjść z łóżka, łapać je. Staram się szukać bodźców, które uśmierzyłyby dojmującą inercję, jednak czuję się zbyt słaba, niezdolna do wykonania najprostszego kroku w tym kierunku.

Czuję powolne, acz nieodwracalne umieranie. Chcę spać.