wtorek, 10 maja 2016

Ciepła zimna / zimna ciepła

W zeszłym tygodniu gotowała się we mnie zupa stresu i złości. Ale później przypomniałam sobie co jest naprawdę ważne, nie ma sensu dawać ponosić się emocjom.
Jestem już na maturalnym półmetku, wcale nie było tak strasznie, choć nie przeczę, że w pewnych momentach miałam ochotę uciec z krzykiem. Nie o tym dziś jednak.
Niedziela była przyjemnym dniem. Rodzinnym. W każdym tego słowa znaczeniu. Lubię spędzać czas z moimi rodzicami, szczególnie teraz, kiedy nasze relacje znowu wyglądają jak należy (bądź dopiero teraz). Dobrze czasem zwolnić, nie umawiać się ze znajomymi, nie biegać po mieście, nie zajmować się sobą, a usiąść z rodzinką i obejrzeć film, wypić z nimi kawę i pójść na spacer.
Poczucie akceptacji daje mi pewien rodzaj siły. Bo pewnie nie zawsze jest łatwo mnie przetrawić. Oczywiście, że bywam niemiła, czy wredna. Ludzie mają prawo nie lubić tego, co sobą reprezentuję, ale nie zgodzę się z tym, że nie traktuję moich przyjaciół na poważnie, albo, że nie interesuję się nimi. Poza tym, z tego co pokazały mi ostatnie dni, z moimi najdroższymi relacjami wszystko wspaniale.
Ach, i jeszcze jedna kwestia. Wiesz, wydaje mi się, że tryb zimnej suki to reakcja obronna. Kiedy czuję się słaba, zaczynam się zasłaniać od jakichkolwiek uczuć, żeby nikt nie zrobił mi krzywdy. To pojebane, ale tak mi przyszło do głowy. I takie chwile jak te, spędzone z najbliższymi, sprawiają, że czuję się bezpieczniej i stabilniej. Nie zależy mi na tym jak widzą mnie ludzie, którzy nie mają pojęcia co się ze mną działo, ani nie wiedzą jakim człowiekiem jestem. Nie chcę być najlepsza i zdaję sobie sprawę z tego, że nigdy nie będę aprobowana przez wszystkich. Tyle, że po co miałabym być?
Sprawdzian siły charakteru zaliczony. Jak to ktoś powiedział: "M, masz jaja". Śmiałam się bardzo, ale to chyba prawda. Nauczyłam się bronić. I choć czasem ta obrona przybiera niewłaściwy kształt, to cieszę się, że nie ulegam naciskom.
Całuję mocno.