piątek, 20 maja 2016

Śpij kochanie

Znasz to uczucie?
Uświadamiasz sobie, że łóżko jest dla ciebie zbyt wielkie. Nagle powiększa się do rozmiarów oceanu, a ty toniesz, pośrodku tego bezkresu. Samotnie. Łóżko, niegdyś tak bezpieczny azyl, staje się pułapką.
Tęsknisz. Za tamtym drgnieniem oddechu. Za zapachem, tlącym się na poduszce. Materac nie ugina się pod słodkim ciężarem ciepłego ciała u twego boku. Dotyka cię dziwna nieobecność.
Nie śpisz, bo nie możesz. Chcesz, ale nie dajesz rady zasnąć. Bezsenność rodzi największe potwory. Brak snu, czyli koszmar na jawie, męczy. Deformując procesy myślowe wprawia w stan lęku, przekręca obrazy, sprawia, że przestajemy być racjonalni. Pamiętam czasy, gdy bywałam zbyt zmęczona, by zasnąć. Autentycznie, choć brzmi to bezsensownie, miewałam momenty, kiedy noce składały się dla mnie z kilkuminutowych drzemek i ciągłych wybudzeń. Dwie godziny na dobę, czasem trzy. Tak długo, aż organizm poddawał się i wykończony tygodniowym czuwaniem, zasypiał. Później nocne maratony rozpoczynały się ponownie. I tak na okrągło.
Sen, niby taka zwykła czynność, dopiero teraz ją doceniam. Dziś, gdy nareszcie się wysypiam, uwielbiam każda chwilę zagrzebaną w łóżku i nie uważam za niewykorzystaną.
Śpijcie ile możecie, bo jeśli dopadnie was bezsenność (odpukać), będziecie przeklinać każdą zmarnowaną minutę nocnego życia.
Kolorowych snów.

środa, 18 maja 2016

Bardzo krótki dylemat

Mam z Tobą problem, człowieku,
bo śnisz mi się ciągle
nawet wtedy, gdy nie śpię.
Bardzo poważny,
polega na tym, że jestem uzależniona.
Trudność dotyczy także oddania
i uwielbienia
i robienia kisielu z mózgu.


Problem w tym,
że nie widzę w tym wszystkim problemu.

Wspomnienie momentów niewydarzonych

Uwielbiałam sposób, w który krzyczał na mnie, kiedy wkładałam papierosa do ust.
Pamiętam, że najbardziej ze wszystkich moich wad nie lubił tego, że palę.
Może przez metaliczny posmak podczas pocałunków? 
Albo tytoniowy zapach?
Mówił, że chce żebym żyła i wydała tę cholerną książkę. 
Przecież jestem artystką, czyż nie? Artyści palą i piją. I wariują.
Cholera, naprawdę jestem artystką. Naprawdę jestem poetką. Szufladową.
Kurz podziwia moją twórczość.
Jest 0:41 i właśnie o tym myślę, o sztuce i papierosach. 
Bo mam ochotę na odrobinę zadymy.



wtorek, 10 maja 2016

Ciepła zimna / zimna ciepła

W zeszłym tygodniu gotowała się we mnie zupa stresu i złości. Ale później przypomniałam sobie co jest naprawdę ważne, nie ma sensu dawać ponosić się emocjom.
Jestem już na maturalnym półmetku, wcale nie było tak strasznie, choć nie przeczę, że w pewnych momentach miałam ochotę uciec z krzykiem. Nie o tym dziś jednak.
Niedziela była przyjemnym dniem. Rodzinnym. W każdym tego słowa znaczeniu. Lubię spędzać czas z moimi rodzicami, szczególnie teraz, kiedy nasze relacje znowu wyglądają jak należy (bądź dopiero teraz). Dobrze czasem zwolnić, nie umawiać się ze znajomymi, nie biegać po mieście, nie zajmować się sobą, a usiąść z rodzinką i obejrzeć film, wypić z nimi kawę i pójść na spacer.
Poczucie akceptacji daje mi pewien rodzaj siły. Bo pewnie nie zawsze jest łatwo mnie przetrawić. Oczywiście, że bywam niemiła, czy wredna. Ludzie mają prawo nie lubić tego, co sobą reprezentuję, ale nie zgodzę się z tym, że nie traktuję moich przyjaciół na poważnie, albo, że nie interesuję się nimi. Poza tym, z tego co pokazały mi ostatnie dni, z moimi najdroższymi relacjami wszystko wspaniale.
Ach, i jeszcze jedna kwestia. Wiesz, wydaje mi się, że tryb zimnej suki to reakcja obronna. Kiedy czuję się słaba, zaczynam się zasłaniać od jakichkolwiek uczuć, żeby nikt nie zrobił mi krzywdy. To pojebane, ale tak mi przyszło do głowy. I takie chwile jak te, spędzone z najbliższymi, sprawiają, że czuję się bezpieczniej i stabilniej. Nie zależy mi na tym jak widzą mnie ludzie, którzy nie mają pojęcia co się ze mną działo, ani nie wiedzą jakim człowiekiem jestem. Nie chcę być najlepsza i zdaję sobie sprawę z tego, że nigdy nie będę aprobowana przez wszystkich. Tyle, że po co miałabym być?
Sprawdzian siły charakteru zaliczony. Jak to ktoś powiedział: "M, masz jaja". Śmiałam się bardzo, ale to chyba prawda. Nauczyłam się bronić. I choć czasem ta obrona przybiera niewłaściwy kształt, to cieszę się, że nie ulegam naciskom.
Całuję mocno.

środa, 4 maja 2016

Uprzejmie proszę, wypierdalaj

Do przemiłej osoby od komentarza

To fajnie, że masz odwagę wyrazić swoje zdanie głośno, tylko szkoda, że nie masz honoru, aby powiedzieć mi to w twarz. Co do zarzutów, nie będę się wypowiadać, bo tylko winni się bronią. A ja, choć nigdy nie uważałam się za idealną, znam już swoją wartość. Proszę też tego przyjaciela, co go niby tak kopnęłam w dupę, o rozmowę, bo chyba nie wiem o co chodzi.
Idę na maturę.
Pozdrawiam.
Podpisano: Zimna Suka.

poniedziałek, 2 maja 2016

Rozprężenie to jeszcze nie relaks

Znowu jakaś niewyrobiona jestem z tym postem, cała ja. Generalnie, słowem podsumowania, oficjalnie skończyłam szkołę średnią, a za kilkadziesiąt godzin zacznę maturę. Jak wrażenia? Hm, chcę już dostać ten arkusz. Nie żebym była nadmiernie pewna swojej wiedzy, zwyczajnie, mam dość oczekiwania i zastanawiania się "Pan Tadeusz, czy Wesele? A może Dziady?". Chcę wziąć czarny długopis i coś nabazgrać. Przejść już przez to, co konieczne. Dostać 'świadectwo dojrzałości' (swoją drogą, boki zrywać).
Trochę stresuje mnie perspektywa tak długich wakacji, chcę dobrze je wykorzystać. Muszę to przemyśleć. Ale później, po wszystkim. Teraz napawam się kojącymi głosami Korteza, Roguckiego, Koteluk i kilku innych osób. Jem ciastka, co z tego, że jest środek nocy. To forma rozprężenia.
Czarne długopisy. Linijka. Kalkulator. Cyrkiel. Pełna mobilizacja. Głęboki oddech.
Nie bój się, każdy przez to przechodzi. To tylko sterta papierów.
Powodzenia.