Boję się.
Ostatnio pieprzonym dominującym odczuciem, jakie mnie dotyka jest strach. I zmęczenie.
To właśnie nawrót, nagły i niezbyt silny, ale niepokój pozostaje niezmienny.
Ostatnio dużo obserwuję i słucham, o tym z czym mierzą się otaczający mnie ludzie. Myślę o tych wszystkich progach, które zostały do pokonania i o tym, ile jesteśmy w stanie znieść.
Mam nową teorię, nie określajmy człowieka jako słabego, bądź silnego. Człowiek jest jednocześnie jednym i drugim.
Szukam inspiracji do pisania. Czas porządnie przysiąść i napisać coś ładnego i długiego, tak aby pozostawić ślad po mojej mentalności. To dobry plan, jednak brak mi zacięcia. Ostatnio zacina się tylko mój mózg. Gdzieś między nocą, a popołudniową drzemką. Szczególnie teraz, gdy panicznie trudno jest się ruszyć.
Biorę mniej leków. Mniej mówię. Palę więcej. Biorę częściej drżący wdech.
Ale mam przy sobie ludzi. Ludzi, którzy nie pozwolą mi zanurzyć się w smutku, nawet po kolana, brodzę więc jedynie stopami w zimnym niepokoju. Obiecuję, że się nie poddam, obiecuję to sobie samej. Doskonale wiem, iż dam sobie radę. Widzę to w oczach moich bliskich. Widzę w swoich dłoniach i słyszę w oddechu. Byłam w gównie o jeden raz za dużo. Starczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz